niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 1

   ROZDZIAŁ 1

Nazywam się Riley. Jestem szczupłą, niezbyt wysoką blondynką. Mam 14 lat, 20 lipca skończę 15. Mieszkam w Lipsku, w niedużym domu wraz z rodzicami, babcią, dziadkiem
i moją kochaną sunią Naną. Jestem jedynaczką, więc w domu jest spokojnie. Mamy duży ogród w którym wiosną jest pełno kwiatów. Moją najlepszą przyjaciółką jest Maya Rouler.
Nigdy nie miałam chłopaka, ponieważ jeszcze nigdy się w żadnym nie zakochałam. Po prostu nie umiem znaleźć odpowiedniego.


*narrator*


Jest środek wiosny. Wokoło pełno kwiatów, ptaków i zieleni. Riley obudziła się w świetnym humorze.
"Jak dobrze, że mam ferie..." pomyślała przecierając oczy. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po swoim pokoju. "Co mogę dzisiaj robić?" zastanowiła się. Spojrzała na swojego
pieska leżącego w koszyku.


*Riley*

-Nana... wstawaj... Już dzień...-próbowałam obudzić sunię, ale to na nic. Nana to straszny śpioch. "Trudno" pomyślałam. "Jak będzie musiała się załatwić to wstanie." Wzięłam z szafki
bluzę, leginsy, majtki, stanik i skarpetki, po czym udałam się do łazienki by się naszykować na ten dzień. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, uczesałam i zeszłam na dół.
-Dzień dobry Riley. Jak ci się spało?- przywitała mnie babcia.
-Hej babciu. Bardzo dobrze. Cieszę się, że mam dwa tygodnie wolne od szkoły.
-Zrobiłam ci naleśniki - twoje ulubione śniadanie.- powiedziała podając mi talerz z naleśnikami z nutellą.
-Babciu jesteś kochana! :D- powiedziałam i uścisnęłam babcię. Cieszę się, że babcia i dziadek mieszkają u nas. Zawsze są przy mnie kiedy nie ma rodziców. Nigdy nie jestem
samotna. Nawet jakby babcia i dziadek nie mieszkali u nas nie byłabym sama, bo mam jeszcze sunię i Mayę.
-Co masz zamiar dzisiaj robić?- zapytała babcia.
-Chyba pójdę do parku się przewietrzyć.- powiedziałam, po czym skończyłam naleśniki i udałam się do swojego pokoju. Wzięłam torbę. Nana się już obudziła, więc wypuściłam
ją po drodze na ogródek. Pożegnałam się z babcią i wyszłam. Słońce lekko przygrzewało. W parku było dużo ludzi. Poszłam w moje ulubione miejsce pod drzewem. Usiadłam i
wyciągnęłam z torby książkę i notatnik. W notatniku rysuję to co widzę. Zaczęłam malować pustą ławkę przy dróżce. Nagle powiał ciepły, wiosenny wiatr i rozwiał moje rysunki.
-No nie...- powiedziałam i zaczęłam na czterech zbierać moje kartki. Nagle ktoś do mnie podszedł. Podniosłam głowę do góry trzymając w rękach kilka już zebranych kartek.
Na de mną stał chłopak. Jasnowłosy dredziarz w szerokiej koszulce i FullCapie.
-Tego szukasz?- powiedział podając mi jeden z rysunków.
-Tak...-odparłam. Myślałam, że ty tylko jeden z tych aroganckich tekstów, ale nie. Nie tym razem.
-To ty narysowałaś?- powiedział wskazując na moje rysunki.
-Tak.-powiedziałam.
-Pięknie rysujesz. Jestem Tom Kaulitz.- z uśmiechem przedstawił się i podał mi rękę.
-Riley Matheews.- przedstwaiłam się i również podałam mu rękę.
-Dzięki, że zanalzłeś mój rysunek.
-Nie ma za co. Te wiatrzysko rozwiało też moje nuty i twój obrazek wmieszał się w moje kartki. Podniosłem go i zacząłem się rozglądać. Po chwili zobaczyłem ciebie chodzącą na czworakach i zbierającą kartki.- roześmiał się chłopak.
-Nuty? Grasz na czymś?- zapytałam.
-Tak, na gitarze. Chcesz posłuchać mojego talentu?- uśmiechnął się szyderczo i wskazał głową na gitarę leżącą na ławce.
-Chętnie- powiedziałam. Już od 10 lat miałam słabość do gitarzystów, więc nie zastanawiałam się długo Okazało się, że Tom ma na prawdę wielki talent.
- I jak?- zapytał kiedy skończył grać. Odpowiedziałam mu oklaskami.
-Ujmę to za "Było wspaniale!" :D
Rozmawialiśmy długo. Tom opowiedział kilka rzeczy o sobie, m.in, że mieszka w Lipsku i, że razem z bratem zostali siedzieć w gimnazjum dwa lata.
-To wszystko przez tych debili... Cały czas nam dokuczali mi i mojemu bratu za nasz "nienormalny" styl, no i pewnego dnia miara się przebrała. Dowaliliśmy im tak, że wylądowali w szpitalu, za co my dostaliśmy jedynki z zachowania. A w drugim roku nie uczyliśmy się, ponieważ jesteśmy słabi w nauce. Mam 17 lat, nie powinienem siedzieć w gimnazjum. Nawet nie wiesz jak bardzo teraz tego żałuję...- powiedział spoglądając na ziemię.
-Wiesz, jestem dobra w szkole i jak ty i twój brat się zgodzicie to chętnie mogę was poduczać.- zaproponowałam. Tom się bardzo ucieszył, że chcę mu pomóc. Zgodził się i podał mi swój adres.
-Jutro do was przyjdę o 13.00 pasuje?- zapytałam.
-Jasne- powiedział Tom. Chciałam podać mu rękę na pożegnanie, ale on podszedł, przytulił mnie i... poszedł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz